Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Lato..

Napisane przez Michał P. , 17 listopad 2015 · 3171 Wyświetleń

Gnąca się od ciężaru sztanga wędruje powoli w górę do momentu, w którym prostuję nogi, prężące się teraz napiętymi z wysiłku mięśniami. Nareszcie zwalniam dłonie kurczowo trzymające ciągnące do ziemi żelastwo i pozwalam upaść mu z łomotem na podłogę. Wycieram z czoła strużki potu, zalewającego całą twarz tak, że niemal nie jestem w stanie dostrzec przez szczypiące od soli oczy szczegółów tarczy zegara, zawieszonego tuż przede mną na ścianie. Jeszcze trochę trzeba się będzie przemęczyć. Spoglądam na wskazówki, które wyznaczają właśnie godzinę prawie identyczną jak tamtego upalnego, ostatniego czerwcowego dnia..

Dosyć. Ostatnie powtórzenie niemal wyssało ze mnie resztki sił, aż zatoczyłem się z wyraźnego zmęczenia. Siłownia była pusta, mimo pory dnia w której zazwyczaj szturmują jej sale dziesiątki ludzi. Po chwili namysłu zauważyłem jednak, że to w sumie nic dziwnego. Za oknem skwar wprost lejący się z bezchmurnego nieba, dokuczający nawet tu, w pełni klimatyzowanym pomieszczeniu. Spadam stąd. W planie miałem jeszcze dwa ćwiczenia, ale sumienie mam już uspokojone; trening się odbył, resztę dokończę.. trudząc się przedzieraniem przez nieprzebrane chaszcze broniące dostępu do przyjemnie chłodnej rzeki.

Nie minęło 10 minut a ja siedziałem już w aucie, z zapakowanymi klamotami, plecakiem pełnym jedzenia i butelką wody. Pot lał się po plecach, koszulka kleiła do ciała. Czym prędzej opuściłem na maksa szyby w drzwiach i hajda! Za chwilę zanurzę się po pas w orzeźwiająco chłodnej wodzie, poddając bez końca urokom gorącego, pięknego lata. O tak, lato jest wspaniałe.

Droga minęła nadzwyczaj szybko, ledwo zdążyłem wybrać odcinek na którym dzisiaj będę wędkował. Wesoło pogwizdując złożyłem zestaw i ruszyłem w kierunku rzeki, znad której dobiegały mnie pełne radości głośne krzyki bawiącej się w niej gromadki dzieci. Wiaterek, który delikatnie muskał skórę przyjemnie ją orzeźwiając, był jednak za słaby by pozwolił odczuć jakąkolwiek ulgę w obliczu palącego żarem słońca, niezwyczajnie powoli chylącego się ponad widnokręgiem. Dopiero kiedy zanurzyłem się w wodzie ciało przebiegł dreszcz upojnego zachwytu nad jej kojącą mocą. Jeszcze tylko włożyłem pod wodę czapkę, z której po umiejscowieniu na głowie zaczęły spływać zimne strużki, ścigające się po chwili na trasie wyznaczonej gdzieś na plecach. Było cudownie.

Klenie zbierały pod krzakiem. Tuż obok brzegu, w pobliżu traw chylących się nad powierzchnią wody, która co chwilę bulgotała od pełnych agresji zbiórek. Pośpiesznie posłałem tam żuka, licząc że nie przepłynie bezpiecznie tej trasy. Był coraz bliżej.. Jeszcze tylko podszarpnąłem delikatnie linką; żuk poruszył się jak gdyby panicznie się czegoś przeraził i właśnie wtedy woda rozwarła się, a pyszczek bez litości połknął mojego owada nic nie wiedząc o niemiłej niespodziance w nim ukrytej.

Tak mijało to gorące popołudnie, zupełnie jakby czas się zatrzymał. I jedynie chylące się słońce, wciąż rozpalające powietrze swymi promieniami zwiastowało niechybnie następujący zmierzch tego letniego, cudownego dnia. Klenie współpracowały wybornie; nie powalały rozmiarem, ale nadrabiały to delikatne rozczarowanie werwą i siłą emocjonujących holi. Moją uwagę od kilku minut zwracało dziwne zamieszanie na rzece kilkanaście metrów wyżej; co chwila dostrzegałem bryzgającą w powietrze wodę i fale zataczające szerokie kręgi. Powoli się zbliżałem aż w końcu zdiagnozowałem przyczynę: to niczego nie obawiający się boleń ucztował sobie w najlepsze, stołując się między zanurzonymi w wodzie trawkami. Serce zakołatało mi mocniej.

Kto by uwierzył, że rzuci się na konika już w pierwszym rzucie? Ja nie mogłem wyjść z osłupienia, kiedy z doganiającej muchę w niezwykłym tempie fali wyłoniła się w końcu paszcza i połknęła ją mimo szybkich, posuwistych ruchów pozorujących ucieczkę. Kij natychmiast ugiął się gwałtownie, linka naprężyła a kołowrotek zawył wydając w pośpiechu kolejne metry sznura, których zaczęło ubywać w niebywałym tempie. Gdy w końcu pierwszy odjazd się zakończył, byłem w stanie wyjęczeć z siebie pełne niedowierzania "uff".. To nie był jednak koniec tego pojedynku.

Mimo że ryba szybko się uspokoiła, nieustępliwie nie pozwalała doholować się w okolice brzegu. Każdorazowe do niego zbliżenie kończyło się gwałtownym odwrotem, wodą bryzgającą spod szerokiego jak łopata ogona i pulsującym pod ciężarem bolka kijem. Ależ to była walka! Boleń wykazywał skłonności do walki do utraty sił, czym umocnił mnie w przekonaniu, że muszę spróbować zakończyć tę walkę unikając takiego finału dla jego dobra. Wszedłem do wody, z pełną mocą przyciągnąłem rybę do siebie i chwyciłem ręką za ogon. Udało się, choć energicznie szarpiący się w uścisku boleń kilkukrotnie niemal wyrwał się z pułapki zanim dociągnąłem go do brzegu.

To był największy boleń jakiego udało mi się przechytrzyć na muchę i nie ukrywałem z tego powodu radości. Rozkładając do pamiątkowego zdjęcia statyw piałem ze szczęścia. Po wszystkim ryba błyszczała refleksami w promieniach zachodzącego słońca; żywa sztaba srebra; torpeda, nurkująca z powrotem w swój podwodny świat.

Załączona grafika


Słońce ukryło się już niemal całkowicie; ostatnie złocisto - krwiste promienie kładły się właśnie na polach po drugiej stronie rzeki. Nagrzane nimi powietrze było ciężkie i nieznośnie parne; na szczęście w oddali złowieszczo granatowe chmury zwiastowały nocną burzę. Nad niebieską wstęgą rzeki, wijącą się w rozłożystej, żółtej plamie "morza" zbóż zaczęły już nawet rozdzierać niebo pierwsze błyskawice, których cichy pomruk docierał z opóźnieniem do uszu zaczarowanych niezmąconą dotąd ciszą letniego wieczora. Powoli, zupełnie bez pośpiechu powstałem wreszcie z ziemi, na której usiadłem przygnieciony chwilowym zmęczeniem i udałem się do auta..

Tymczasem, choć godzina wskazywana przez zegar jest niemal identyczna jak wówczas, kiedy pośpiesznie umykałem z siłowni napędzany wizją spędzenia wieczoru nad rzeką; za oknem bezsprzecznie panuje już ciemność, a na szybie iskrzą się w blasku ulicznych latarni krople deszczu. Nieco zasmucony tym rozpamiętywaniem spoglądam z niechęcią na porozrzucane w nieładzie żelazne talerze i gotową do następnych wyciskań sztangę. Jednak to dobrze, że lato w końcu się kończy i można oddać się zajęciom innym niż łowienie ryb; bez obawy, że ponętna aura tej cudownej pory roku zniweczy wszelkie plany i bez pardonu zmusi, by rzucić wszytko i pognać nad rzekę :)




Powiem Ci chłopaku, że masz talent do pisania :) Super się czytało, oby więcej takich wpisów! :)

Panie!!!! Kosa!!!! Gdzieś Ty się chował na tym forum ;) :) Rozpocząć dzień od lektury takiego wpisu .... przepięknie!

    • joker i Pisarz.......ewski Piotr lubią to
Zdjęcie
Pisarz.......ewski Piotr
17 lis 2015 22:19

Zakończyć dzień lekturą takiego wpisu  , też pięknie. Ma chłop talent .

Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
18 lis 2015 06:32

Wejście zaiste intrygujące i budujące :)

 

Zauważam też, że używanie dużych przynęt we flyfishingu, po latach chorobliwej micromanii oraz zbiorowego "pedałkowania ",  staje się najzupełniej oczywiste.. i popularne ..

Zdjęcie
bartsiedlce
18 lis 2015 20:12

Jakbym tam stał, za Tobą. Pięknie opowiadasz Michale, brawo. 

"Rozkładając do pamiątkowego zdjęcia statyw piałem ze szczęścia."

 

A na zdjęciach powaga Poniedzielskiego :)

 

Jesteś niemożliwy Michale.

Zdjęcie
Michał P.
18 lis 2015 22:07

No nie trafiłem w dobry moment :D

    • joker lubi to
Zdjęcie
szymanek69
19 lis 2015 22:11

Czuć gorąc letniego dnia  w połowie listopada .... bezcenne !! Dzięki Michał !

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze